|
|
|
Dzbanek
Zooma załamał się na wieść o pojawieniu się pacza 9.44.b do PF |
|
Miss Gracja, czyli P-47 Thundebolt, to temat
rzeka, więc ja pokrótce a resztę jak zwykle albo sami wiecie lepiej
ode mnie albo zapraszam do poważniejszych wydawnictw. No bo co ja mam
napisać chcąc uniknąć zanudzania o samolocie, który został wyprodukowany
w największej ilości jednego typu w całej historii lotnictwa, czyli
P-47D którego powstało 12602 sztuki? Wiecie ile to jest? To dobrze ponad
połowa wszystkich razem Fw 190 we wszystkich odmianach i mutacjach jakie
kiedykolwiek wyprodukowano, a których było podobno 20051 (oraz 67 egzemplarzy
Ta 152 łącznie z tymi w budowie). Nie chwalę tu jakości wyrobów Kurta
Tanka, do pokonania których potrzeba było aż tylu maszyn aliantów (poza
Foką i Mietkiem nie było żadnych liczących się myśliwców państw Osi
w Europie). Chcę tylko dać jasno do zrozumienia, jak gigantycznym potencjałem
przemysłowym dysponowały Stany, i jaką moc miał ten przemysł gdy się
już rozkręcił. Zanim Ben Afleck rozgromił japońskie lotnictwo atakujące
Pearl Harbor, w USA uważnie już analizowano wieści dochodzące z walczącej
Europy. Na podstawie wyciągniętych wniosków, z których wynikało m.in.
że walki powietrzne toczą się tam na pułapach przekraczających 5000m,
a czego dotąd amerykańska doktryna wojenna nie przewidziała (P-36, P-39,
P-40), zmieniono nieco wymagania dla nowych typów samolotów, toteż nowy
konkurs na samolot miał już całkowicie inne założenia. I był sobie taki
facet, który ze swoją firmą w tym konkursie wziął udział. Nazywał się
Alexander Seversky.
Właściwie to Aleksander Nikołajewicz Prokofiew
de Sewierski, ale po co tak pretensjonalnie? Ciekawa postać, więc może
naszym młodszym kolegom nakreślę w paru zdaniach: w wieku 14 lat w 1908
roku kolo wstępuje do carskiej akademii marynarki wojennej. Zostaje
w 1914 pilotem w lotnictwie floty i kończy akademię jako inżynier i
porucznik. Wybucha Pierwsza Wojna, w 1915 roku na własną prośbę wysłany
na front bo wtedy jeszcze Rosja była jego ojczyzną. Przydzielony do
lotnictwa bombowego Floty Bałtyckiej. W pierwszej misji atakując niemiecki
niszczyciel zostaje zestrzelony, samolot zostaje poważnie uszkodzony
i nie może wykonać awaryjnego zrzutu bomb przed wodowaniem (na skok
nie ma szans bo spadochrony były wtedy jeszcze niemodne). Bomby oczywiście
eksplodują przy zderzeniu z wodą, obserwator-strzelec ginie na miejscu,
ciężko rannego Sewierskiego wyławiają marynarze. Trafia w stanie ciężkim
do najbliższego szpitala, ponieważ były to nieco inne czasy trafia do
szpitala rosyjskiego. Amputacja nogi tuż pod kolanem, roczna rekonwalescencja,
proteza. Zakaz lotów. Sewierski w 1916 po kolejnym odrzuconym podaniu
o powrót do służby porywa na cywilnych pokazach samolot i daje pokaz
akrobacji. Aresztowany po lądowaniu po złożeniu wyjaśnień (chciał zwrócić
na siebie uwagę że może wrócić do walki wobec oporu bezdusznej biurokracji)
trafia do więzienia, gdzie jednak ma otwartą celę i sympatię wszystkich.
16 czerwca 1916 roku o sprawie dowiaduje się sam car. Sewierski zostaje
natychmiast uwolniony, dostaje przydział do wybranej przez siebie jednostki.
Wybiera myśliwców. Po trzech dniach od przybycia i w trakcie przeszkalania
odnosi pierwsze zwycięstwo powietrzne, wkrótce jeszcze trzy. Do wybuchu
rewolucji w 57 lotach bojowych odnosi 13 zwycięstw powietrznych i zostaje
największym asem lotnictwa morskiego całej wojny.
|
|
|
Dość rzadka
fotka "Dbanka" w wersji morskiej. |
|
Wybucha
rewolucja, robi się burdel. Bolszewicy wysyłają go do Nowego Jorku gdzie
dowiaduje się od attache że ma szpiegować amerykańskie rozwiązania konstrukcyjne
w samolotach na rzecz zwycięstwa światowego proletariatu. Sewierski ma
w dupie proletariat i syfilisiarza Lenina który doprowadził jego ojczyznę
do ruiny. Po upadku rządu Kiereńskiego, kiedy ostatnie nadzieje na normalność
w Rosji upadły i wybuchła rewolucja komunistów, Sewierski wie że nie ma
już dokąd wracać. Ucieka z placówki i ukrywa się. Od 1921 roku jest związany
z lotnictwem USA, m.in. koordynuje słynną wyprawę Mitchella mającą na
celu pokazanie twardogłowym admirałom jak kruchą potęgą są ich pancerniki
wobec coraz nowocześniejszego lotnictwa. W ciągu ośmiu kolejnych lat Sewierski
uzyskuje w Stanach około 360 patentów na rozwiązania techniczne w samolotach.
Nie mówi się o tym, ale jest powszechnie znaną szarą eminencją większości
uznanych biur konstrukcyjnych amerykańskiego przemysłu lotniczego. W 1923
roku konstruuje pierwszy na świecie stabilizowany żyroskopowo celownik
bombowy. To tylko fucha, bo w tym czasie jest jednym z prowadzących inżynierów
programu pierwszych na świecie eksperymentalnych lotów z tankowaniem w
powietrzu. W 1923 roku zakłada małą manufakturę gdzie produkuje opatentowane
przez siebie części i przyrządy pokładowe. Firma nie wytrzymuje krachu
na giełdzie w 1929 roku i bankrutuje. Jednak w lutym 1931 roku Sewierski
poznaje amerykańskiego milionera. Paul Moore, który chce ratować resztki
swojej fortuny pozostałe po krachu, zgadza się zainwestować i na Long
Island w Nowym Jorku powstaje fabryka samolotów Seversky Aircraft Corporation.
Seversky, bo już od 1927 roku przyznano mu obywatelstwo (nawet Albert
Einstein musiał czekać). Seversky grupuje wokół siebie podobnych sobie
zbiegów z wyspy dobrobytu, pokoju i równości społecznej, gdzie wszyscy
równo mają gówno. Dopóki ich Dzierżyński nie powiesi. Jednym z jego współpracowników
zostaje Aleksander Kartveli. I tu zaczyna się cała historia o samolocie,
który Rosjanie carscy zbudowali Rosjanom socjalistycznym. |
|
|
Na zdjęciu Elwood oddający mocz na ognisko. Osobliwą pozycję ciała
(podpartego o klatę kijem),
kolega zawdzięcza chronicznemu zapaleniu pęcherza.
Było ono, nawiasem mówiąc na tyle silne, że zapalał się on niego również
samolot.
|
|
Seversky jak wiemy miał już pewne doświadczenia
z gwiazdowymi myśliwcami, żeby wspomnieć chociaż o słynnych P-35, P-43
czy P-44. Sumą tych doświadczeń stał się kolejny samolot, budowany ściśle
według specyfikacji US Army Air Corps wynikającej z wniosków opartych
o trwające walki w Europie. Czyli wysoko. Silnik już był. R-2800, potężna
stodoła o osiemnastu cylindrach w dwóch gwiazdach i gigantycznej na
te czasy mocy 2000KM. Silnik był tak wielki że nie było możliwym zastosować
go nigdzie. Potrzebna była całkowicie nowa konstrukcja, budowana specjalnie
pod niego. Wiadomo już było że jeśli ma być wysoko, nie obejdzie się
bez turbosprężarki. Silnik ten zużywał takie ilości powietrza, że sprężarkę
też trzeba było wymyślić od zera. I musiała być ogromna. Ten wstęp tłumaczy
od razu wielkość nowego samolotu. Po prostu gdzieś to wszystko trzeba
było racjonalnie pomieścić, a ponieważ technologia nie stała jeszcze
na tak wysokim poziomie jak wtedy gdy powstawał genialny Ta 152H, mający
wszystkie parametry lepsze będąc o minimum połowę mniejszym, wszystko
musiało więc być takie jakie musiało; czyli duże.
Kartveli zaczął dobrze od samego początku; wymyślił
najlepszy układ konstrukcyjny jak dowiodła praktyka z wszystkich możliwych.
Ten samolot po prostu dobrze się zaczął, kwestią było tylko go nie spieprzyć.
Dowodem na to jest fakt, że chociaż w czasie prób prototyp uległ ostatecznie
rozbiciu, różnił się od pierwszej wersji seryjnej P-47B jedynie tym,
że miał lotki pokryte płótnem a kabina otwierała się na bok a nie do
tyłu. Wielki gwiazdowy silnik z przodu, osobna turbosprężarka z tyłu
kadłuba, z wielkim chwytem powietrza od spodu kadłuba. Zabrudzenia i
ciała obce z ziemi podczas kołowań nie były kwestią, wloty otwierane
przecież były wraz z uruchomieniem sprężarki, czyli bardzo wysoko. Z
kolei sam chwyt był w najbardziej neutralnym dla ogólnej aerodynamiki
samolotu miejscu i powodował minimalne straty energii. Wysunę się trochę
myślą naprzód, ale czy wiecie że ostatnie wersje potężnego P-47 Thunderbolt
miały o wiele lepsze współczynniki oporu aerodynamicznego od Bf-109G
i Bf-109K? Ten samolot był po prostu lepszy od zmierzającej w prostej
linii ku dziadostwu radosnej twórczości marki Messerschmitt, który nigdy
już nie powtórzył tak udanego myśliwca jakim był Bf-109F. Tyle że nasz
bohater, cierpiąc na lekką nadwagę, nie radził sobie za mocno w manewrze
poziomym, szczególnie poniżej średniego pułapu. A tam Foki, nie tylko
Dory, rozszarpywały jego pulchne cielsko na strzępy. Ale jankesi o tym
wiedzieli i raczej z własnej nieprzymuszonej woli nie zapuszczali się
zbyt nisko, w górze natomiast start do nich miał tylko Fw-190D (który
z założenia miał start do wszystkiego na co jego pilot miał ochotę,
jeśli potrafił). Co świadczy bardzo dobrze o tej maszynie, budowanej
przecież jako myśliwiec eskortowy, czyli latający wysoko.
|
|
|
Apsik
malujacy pod bacznym okiem Schmeissera nowy, bandycki skin dla Labiego. |
|
Wracamy do tematu; początkowo budowa nastręczała
problemów, spowodowanych m.in. wielkością samej maszyny. Pamiętajmy
że samo śmigło miało ponad 3,7 metra średnicy mimo od razu czterech
łopat, a trzeba było jeszcze zapewnić mu rozsądny odstęp od niekoniecznie
równej nawierzchni polowego lotniska w czasie poziomego rozbiegu. Walczono
też z olbrzymią sprężarką. Problemem dużego kalibru było ograniczenie
możliwej długości goleni podwozia składanego do wewnątrz, czyli zajmującego
sporo przestrzeni w natarciu skrzydeł. Podwozie musiało się zmieścić,
ale musiało też zapewnić odpowiednio bezpieczny prześwit śmigła od ziemi.
Opracowano więc unikalny system olejowych amortyzatorów goleni podwozia,
które podczas chowania wypuszczały część czynnika amortyzującego z kolumny
i tym samym skracała się jej długość, dzięki czemu goleń mieściła się
we wnęce skrzydła. Analogicznie odwrotny proces następował przy wypuszczaniu
podwozia, które się sztucznie wydłużało. Pamiętajmy o wielkości tego
samolotu, po prostu było miejsce na takie wynalazki. W skrzydłach musiało
się jeszcze zmieścić uzbrojenie. Seversky zalecił żeby się nie pieprzyć
w jakieś tam wynalazki i eksperymentalne działka zacinające się po czterech
wystrzałach albo demolujące strukturę konstrukcji samolotu od wibracji
związanych ze strzelaniem jednej salwy na pół minuty. Po prostu założono
osiem pointfifties i gra muzyka.
Seversky jako jeden z pierwszych docenił ogromny
potencjał tej broni, to jego ciche uwagi do wpływowych kolegów miały
udział w wielkiej akcji przezbrajania amerykańskiego lotnictwa z powszechnych
Browningów 0.3 cala na system 12.7mm. Nieraz już to powiedziałem, nieraz
to jeszcze powiem; tak jak Willys Jeep, statki Liberty i Latająca Forteca
B-17 osłaniana przez Mustanga, tak i półcalowe karabiny maszynowe były
tym czym jankesi wprowadzili język angielski do międzynarodowego ruchu
lotniczego (na przykład). Broń ta była lekka (29kg), prosta (czyli niezawodna),
miała niewielkie rozmiary (mniej niż 1,5m długości) i dzięki udanej
konstrukcji karabinu jak i amunicji zabójczo skuteczna, wystrzeliwując
z prędkością początkową 850-860m/s około ośmiuset pocisków o długości
14cm na minutę z wystarczającą do zrobienia kuku energią kinetyczna
na kilometr (zasięg w ogóle na 6,5km). Teraz pomnóżcie to razy osiem.
Po wojnie udowodniono, że 12,7mm pocisk z tej broni przebija silnik
Bf-109G jeszcze z odległości 730 metrów. Lufa chłodzona powietrzem,
krótki odrzut lufy, sprężynowy układ powrotny, odpalanie poprzez solenoid,
a więc skąd się chce, zasilanie zamka taśmą z dowolnej strony, łatwość
wymiany lufy jeśli ma już dosyć. Lepszym wzorem broni był tylko MG 151/20.
Moim zdaniem.
|
|
|
Skonsternowani
mechanicy podczas kolejnego zapalenia samolotu Elwooda.
Po tym wypadku pilot został skierowany do Doktora. |
|
Na początku 1942 roku P-47B ostatecznie był gotów, technologia produkcji
masowej została opracowana i rozpoczęła się młocka. Ten garbaty typ
kadłuba zwany był popularnie razorback. Samolot o całkowicie metalowej
konstrukcji (włącznie z powierzchniami sterowymi) z elementami ze stali
hartowanej (bebechy turbosprężarki i jej chwyty powietrza z osłonami),
kółko ogonowe było wciągane i sterowane wraz ze sterem kierunku, samozasklepiające
się zbiorniki, opancerzone najważniejsze elementy kabiny. Dużo miejsca,
więc ściany przeciwpożarowe, instalacja gaśnicza. Maszyna była przygotowana
do lotów wysokościowych, kabina była ogrzewana i miała instalację do
podłączenia ogrzewanego elektrycznie kombinezonu pilota, instalacja
przeciwoblodzeniowa była uzupełniona spryskiwaczami wiatrochronu rozpylającymi
płyn rozpuszczający lód. Fotel był regulowany, pilot mógł ustawić sobie
najwygodniejszą pozycję. Rok później dwa pierwsze dywizjony w pełni
wyposażone w te maszyny pojechały z 8.Armią Lotniczą do Anglii. Od kwietnia
1943 roku Thunderbolt rozpoczyna loty eskortowe ciężkich bombowców.
Początki wykazały szybko przewagę w wyszkoleniu pilotów Luftwaffe, którzy
bezsilnie próbowali obierać z niekończących się arkuszy blach amerykańskie
myśliwce sprowadzone podczas walki do niskich pułapów. Szybko też jednak
farmerzy zauważyli że im wyżej tym Focke-Wulfy słabiej sobie radzą,
z kolei Messerschmitt z jego śmiesznym uzbrojeniem o ile nie trafił
swoim żądłem w coś ważnego też nie miał wcale wyraźnej przewagi. Co
więcej, z czasem i w miarę wprowadzania kolejnych wersji P-47, ta przewaga
na dużej wysokości rosła na korzyść maszyn Thunderbolt. Inną ważną cechą
Dzbana (popularnie przezywano go Jug, albo Juggernaut) była doskonała
charakterystyka nurkowania, przy której nawet niemieckie myśliwce z
rzędowym silnikiem wymiękały.
|
|
|
"Melduję
na drodze wieża, za chwilę zgłoszę defekt..." |
|
Doświadczenia z eksploatacji szybko zaowocowały
wprowadzeniem P-47C, z ciśnieniową kabiną (jak taki pilot leciał parę
godzin i jeszcze musiał po drodze walczyć, to ważne było żeby do tej
walki wchodził nieumordowany lotem), możliwością podwieszania zbiorników
dodatkowych (zasięg początkowo okazał się zbyt mały), kadłub wydłużono
o 27cm i zmieniono konstrukcję upierzenia, co miało poprawić manewrowość.
Wprowadzono też wtrysk wody z metanolem do instalacji paliwowej silnika,
którego moc maksymalna wzrosła do 2300KM. Pod koniec 1943 roku masowo
pojawia się najliczniejsza wersja, zawierająca najwięcej zmian, P-47D.
Początkowo jako razorback, z zamkami podskrzydłowymi
(umożliwiającymi także montaż zbiorników podskrzydłowych), dodatkowym
opancerzeniem kabiny pilota, wzmocnieniem skrzydeł, zmianami w konstrukcji
turbosprężarki (innym chwytem powietrza i systemem wylotowym), ostatecznie
także z kroplową osłoną kabiny zaadoptowaną z Tempesta. Likwidacja garbu
wymogła zabudowę małej brzechwy u nasady statecznika pionowego, stwierdzono
bowiem po niedługim czasie zaburzenia opływu nowej wersji osłony kabiny.
Powiększono też zbiorniki. Thunderbolt odtąd miał zasięg prawdziwego
eskortowca i długo nie opuszczał bombowców, stając się zakałą dla Luftwaffe.
Z czasem faszyści tracili panowanie w powietrzu, i niemieccy piloci
Mietków mieli coraz mniej czasu na umieszczenie swojej 20mm przesyłki
w kadłubie Dzbana. Przycelowanie nie wchodziło w grę, bo od 1944 roku
taka chwila bezruchu oznaczała milion mustangów na ogonie i czapę.
|
|
|
Po kolejnym
zapaleniu Elwoodowej bryczki Doktor był zmuszony przenieść pechowego pilota
do korpusu kierowców,
w którym przydzielono mu jego ulubiony samochodzik, sprowadzony specjalnie
z Żerania. |
|
Piloci Mietków byli prawie bez szans ze swoją
pojedynczą pukawką, Thunderbolt bardzo cierpliwie znosił chamskie zachowanie
niegościnnych pilotów Wąsika. Foki mogły roznieść Thuda na strzępy,
ale ten z kolei nie zniżał się do ich poziomu, a wysoko piloci Fok stawali
się paszą dla Mustangów. Sytuacja niemieckich pilotów wobec P-47D była
niemal patowa, a wraz z jego kolejnymi wersjami było jeszcze gorzej.
Dopiero pojawienie się długiej Foki wprowadziło nieco więcej P-47 do
punktów skupu złomu kolorowego, ale co z tego skoro Jugów osłaniających
tysiąc bombowców mogło być pięćset, Mustangów drugie pięćset, gdzieś
śmignął jakiś Spit w parze z Tempestem, i te kilkanaście atakujących
długich fok mogło najwyżej zasygnalizować że są, a zaraz potem spieprzać
i modlić się żeby ich motor nie był składany przez polskich więźniów.
Od tego też modelu zaczyna się kariera P-47 na
Pacyfiku. Maszyny te po raz pierwszy użyto tam w roli myśliwców wsparcia.
Obciążony trzema bombami 230kg Jug krążył sobie w rejonie walk, a na
wezwanie piechoty pomagał w oczyszczeniu jakiegoś opornego rejonu
z żółtków. Osiem półcalówek stawiało przy tym taką ścianę ognia, że
bardzo trudno było nie oberwać komukolwiek kto się napatoczył na dole.
Wkrótce w roli samolotów szturmowych, z uwagi na swą pancerną budowę
i duży udźwig, samoloty te pojawiły się także w Europie. Ich wytrzymałość
sprawdził m.in. skrzydłowy znanego F. Gabreskiego (który często przytaczał
tę dykteryjkę), gdy razem atakowali pociąg we Francji. Z olbrzymią prędkością
jego samolot uderzył w stojący przy torze stóg siana (jeśli ktoś ma
słabą wyobraźnię, podpowiadam że przy takiej prędkości to jakby uderzył
w ścianę stodoły). Samolot rozbił się kompletnie na polu orząc je brzuchem,
ale pilotowi nic się nie stało o czym sam bohater poinformował przez
działające wciąż radio. Samoloty tej serii trafiły także do ZSRR, częściowo
jeszcze jako razorbacks. W sumie 203 sztuki.
|
|
|
Jedynym polskim akcentem w konstrukcji
P-47 jest ergonomiczna kabina, którą samolot
zawdzięcza rozwiązaniom zastosowanym w "Starach 200".
|
|
Kolejne modernizacje, projekty, prototypy, zapraszam
do wydawnictw profesjonalnych, my przechodzimy zaś od razu do P-47M.
Tylko 130 sztuk. Ale poszło w jakość a nie ilość. Na 10000m osiągało
toto z boostem 2800KM! W płytkim nurkowaniu na pełnym gazie samolot
ten łatwo przekraczał 800 km/h. Był to jeden z nielicznych jankeskich
samolotów zdolnych w razie zaskoczenia pogonić za odrzutowym Arado czy
Schwalbe. W paru przypadkach zakończyło się to zestrzeleniem odrzutowca.
Ostatnią istotną wersją był P-47N. To był samolot opracowany głównie
z myślą o Pacyfiku i długich lotach eskortowych (co też miało miejsce,
samoloty te eskortowały B-29 rozpalające ogień domowych ognisk w Tokio).
Przedłużone skrzydła, silnik jak w M, dodatkowe zbiorniki w skrzydłach
(wcześniej w skrzydłach nie było zbiorników). 1816 sztuk, seria ta zamyka
całkowitą produkcję 15677 maszyn. Maszyna pozostała w służbie do 1955
roku, jako F-47 fruwając w ramach Gwardii Narodowej. Potem rozpoczęła
się masowa wyprzedaż do republik bananowych i państw wiszących u gaci
wuja Sama. Z małymi wyjątkami nieco bogatszych krajów, które kupiły
sobie je już pod koniec wojny.
Samoloty używały (i to czasem do całkiem niedawna)
Boliwia, Brazylia, Chile, Kolumbia, Dominikana, Ekwador, Francja, Gwatemala,
Honduras, Iran, Włochy, Meksyk, Tajwan, Peru, Turcja i co ciekawe Jugoland,
co doprowadzało jeszcze Chruszczowa do nerwicy. Na koniec parę uwag
Elwooda: Jug po wprowadzeniu do służby wywołał mały szok swoimi gabarytami.
Początkowo myśliwcy angielscy śmiali się z farmerów, że ich dzbany najlepiej
nadają się do lotów nurkowych, żeby zdrowo w coś przypieprzyć tym wielkim
samolotem. Popularny był też żart sugerujący co powinien zrobić niedoświadczony
pilot P-47 zaatakowany przez nieprzyjacielskie myśliwce: powinien zamknąć
okno i spokojnie czekać na pomoc.
Autorem tekstu jest : Elwood
|
|
|
Elwood
czekający na pomoc na ziemi - zgodnie z doktryną, którą sam ogłosił ("zamknąć
okno i spokojnie czekać na pomoc"), wkurzony, iż nie mógł dokończyć
swoich wiecznych testów ;). Wokół brać z JG300, I/KG200, 303 i 304 pitrasząca
sobie grillowane kiełbachy (samochód obok). Cysterna z browcem już w drodze
prowadzona przez YoYa. |
|
|
|
|