Ju-287


Heloł, tu Elwood, w dzisiejszych grafomańskich wypocinach mojej sklerozy przeplatanej resztkami świadomości chciałbym poruszyć temat Ju 287, jako kolejnego moim zdaniem ważnego samolotu w historii rozwoju lotnictwa, i jednocześnie na tym (o ile nie wyrazicie innego zdania) chcę poprzestać opisywanie samolotów nie związanych z naszą ulubioną grą, prowadzi to bowiem na zupełnie nie związane z tematem tory. A ja nie mam czasu na pisanie nowej historii lotnictwa, którą mądrzejsi ode mnie już dawno napisali. Zresztą za cienki na to jestem.

A jeśli chodzi o Ju 287, to wspominam o nim dlatego że był samolotem w którym po raz pierwszy praktycznie zastosowano skrzydło o ujemnym skosie. Dane otrzymane dzięki temu projektowi miały kolosalne znaczenie dla dalszego rozwoju aerodynamiki.


Zdjęcie Ju 287 z amerykańskiego samolotu


Ale od początku:

Wspominałem już wcześniej o panu A. Busemannie z Instytutu Techniki Lotniczej. Badano tam problemy aerodynamiki wysokich prędkości, i tam zrodziła się koncepcja skrzydła o ujemnym skosie. Asystentem prof. Busemanna był Siegfried Kneymeyer, inżynier aerodynamik. W kwietniu 1943 roku został on konsultantem grubasa ds. technicznych. Jego kontakty osobiste z Goeringiem pominiemy, niemniej od listopada wskoczył na stołek szefa działu uzbrojenia RLM. Kneymeyer wykorzystał swoje nowe możliwości i zorganizował w Dessau (czyli u Junkersa) zespół prowadzący projekt szybkiego bombowca odrzutowego. Szefem został Hans Wocke i prof. Hertel, również już wspominany wcześniej. Samolot wyszedł im dość ciekawy. Skrzydło miało skos 35 stopni, co dało koszmarne właściwości samolotu w małych i średnich zakresach prędkości (aeroelastyczna dywergencja skrzydeł, wiadomo), ale wady te traciły na znaczeniu wobec możliwych osiągów przy wielkich prędkościach dla których powstawał ten samolot.



Skrzydła stworzono od zera, kadłub pochodził od nieukończonego He-177, całe usterzenie od prototypu Ju-388, a podwozie wzięto z Ju-352. Najlepsze były podwójne kółka przednie, które jeszcze niedługo wcześniej podpierały nosy jakimś B-24, ale potem nie były im już potrzebne. Taki to konglomerat pan Ernst Zindel poskładał w jedną całość, podwozie zabudowano jako stałe (szkoda było czasu), i przyczepiono cztery turboodrzutowe Jumo 004 B-1 (każdy po 9 kN). Układ tych silników również był dość oryginalny, zresztą później Bardini w swoich ekranoplanach powtórzył to rozwiązanie (silniki z przodu kadłuba i skrzydłowe). Faza startu wspomagana przez cztery Walterki HWK 105-509 (po 11 kN), podwieszane do silników skrzydłowych. W sierpniu 1944 V1 był gotowy do startu. Przewieziono go do Brandis, i tam 16 sierpnia Siegfried Holzbauer poleciał tym w górę. W sumie wykonano 17 lotów, ale to okazało się zbyt mało by zgromadzić odpowiednią ilość danych. Mimo to wiadomo już było że samolot okazał się udany, nie było jakichś przykrych niespodzianek.

W czasie tych lotów zrobiono jedyne dobre zdjęcie tego samolotu w locie, ale niemiaszki mogli obejrzeć je dopiero po wojnie. Zdjęcie zrobił bowiem aliancki samolot rozpoznawczy z 8 Armii Lotniczej, próbujący dogonić naszego bohatera przyłapanego na wznoszeniu po starcie. Nie dogonił, mimo że tamten miał zabudowane na stałe podwozie, z przodu podwójne... Prace zamierzano kontynuować przy użyciu V2, który miał sześć silników (BMW 003 Mmmmm....) i chowane podwozie. Kadłub również uległ modyfikacjom. Niestety, prace przerwano w lipcu, gdyż priorytet uzyskał wtedy Jaegernotprogramm. Projekt wznowiono gdy było już po wszystkim, z początkiem 1945 przenosząc prace do Rechlina. Tam V1 został zniszczony w czasie bombardowania, co nie przeszkodziło rozpocząć w Brandis prac nad V3 mającym być wzorcem dla serii. Miał on ciśnieniową trzyosobową kabinę, zdalnie sterowane stanowiska strzeleckie (podwójne MG 131 w lawetach FHL 131Z) oraz miejsce na 4000 kG żelastwa z wkładką.



Powrócono też do koncepcji czterech silników (ale BMW). Uważam że naprawdę trzeba być jajcarzem żeby ponownie rozpoczynać w lutym 1945 roku program prototypowego bombowca generacji wyprzedzającej możliwości produkcyjne jakiejkolwiek ówczesnej w miarę niezniszczonej niemieckiej fabryki. No ale to tylko moje zdanie. V1 zdobyli jankesi w stanie agonalnym, natomiast V2 i V3 w całości przejęli ruscy, wraz z całym dotyczącym ich personelem. Herr Wocke również się załapał. Chłopaki zostali zabrani na wycieczkę po Kraju Rad, który tak im się spodobał że już nigdy z niego nie wrócili ani nie napisali nawet. Chamy. Natomiast wiadomym jest że w 1947 roku samolot ten widziano jak latał obsługiwany przez niemieckich niewolników. Kto wie, być może współczesny Suchoj S-37 korzysta z jakichś ówczesnych danych zebranych w tych lotach?..